niedziela, 18 maja 2014

karczochowe robótki

Tak na dobry począteczek , koszyczek stokrotek .

Jestem emerytką i mam (tak mnie się wydaje) trochę wolnego czasu i....wzięło mnie . Tak po prostu.
Zawsze lubiłam robótki ręczne , ale czasu nie było- dzieci dom , praca itd itd. Ale biadolić nie zamierzam. 

No to do dzieła. Zaczynam.

Swoje rękodzieło zaczęłam od karczochowych jajek:

Oto pierwsze - pierwsiaste:




No jak na początek to całkiem niezłe. Pomogły mi wskazówki wytrawnych wykonawców , których obserwowałam w internecie. Mam nadzieję że nie będą miały o to do mnie żalu - ale fajowo jest wzorować się na mistrzach. Następne karczochowe jajka i nie tylko poszły już lepiej:




No w tym to rzuciłam się na pełną wodę. Drugie jajko a tu pot sam spływał, ale dałam radę. 
To jajko sprezentowałam swojej sąsiadce, starszej pani , ale zawsze uśmiechniętej, choć życie jej nie oszczędza (jak zauważyłam).



 To jajko dało sporo radości bo coś się nowego udało a kwiatki dały ful uśmiechu.

Tu zaś uczyłam się obwijać jajko tasiemkami systemem ósemkowym.





To jajo to miało być zupełnie coś innego , ale jak zwykle wyszło co innego, hm nawet fajowe .

To znów, z dwoma początkami dało satysfakcję bo fajowo się one zeszły i znów moje ulubione kwiatki.

Tym razem też dwa początki ale tym razem nie góra dół ale przód tył.



O to jako też ten styl co poprzednio.



 
 Tym razem zaszalałam i postanowiłam , że akcent padnie na kolorowe środki "moich "kwiatuszków.




To nazywam jako elegantka z paskiem w obniżonej talii.
Różowy kolor to ulubiony mojej kochanej wnuczki Aluni , i robiłam to jajko z myślą o niej , tak ciepluchno ...
To moja zieleniatka strasznie ją lubię.

Chociaż kolory są wesołe to ja to jajko ochrzciłam smutas.

Natomiast tu obecne jajko dedykowałam swojemu młodszemu (hm 33 letniemu) synowi.




A to jajko to dużo pracy ale też bardzo dużo satysfakcji.




 
To kolorowe jajko stało na biurku w pracy u mojego męża.
Potem nagle wpadł zając, radosny i uśmiechnięty - no tak chciałam ale mu chyba mina zrzedła ...trochę.

Za nim przyplątały się kurczak z kurczakową:



A potem to już przyszedł szał na koszyczki karczochowe - istne szaleństwo to był pierwszy,
 Ten był drugi,

 Potem szybko dwa następne.

Ten koszyk robiłam dwa dni, bo jeden cały dzień zajęło zrobienie kwiatów.
 A to karczochowa róża ( jajeczna).

Potem było jeszcze kilka ale nie zdążyłam zrobić zdjęć...niestety.
Tym razem większość została podarowana- sprezentowana .

Myślałam że, dam sobie odpocząć od karczochowych robótek ale dziś już wiem że, jak się połknie bakcyla to on już nie puszcza.

No to zabrałam się za robienie ...bombek karczochowych.
Jak tylko skończymy remont w domku to kilka zaprezentuję.

Dziś dziękuję i cieplutko pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz